Autor zdjęcia: dynamo-brest.by
Ciekawi zawodnicy ze słabszych europejskich lig (8). Białoruś: Kilku już im zabraliśmy, ale nadal jest w kim wybierać
Liga białoruska w teorii jest ciekawym rynkiem dla klubów Ekstraklasy. Nie brakuje tam piłkarzy, którzy dysponują umiejętnościami przydającymi się w naszej lidze: są waleczni, silni, a gdy trzeba, to potrafią podostrzyć. W dodatku płaci się tam mniej. Problemem jest jednak jakość piłkarska, którą często błędnie mierzymy, posiłkując się sukcesami BATE Borysów w Europie. Innymi słowy - wystarczy nieco uważniej przyjrzeć się rym rozgrywkom, by zobaczyć, że poziom nie jest za wysoki, a BATE po prostu ewenement na skalę europejską.
Raporty z innych krajów TUTAJ.
Wprawdzie Białoruś ciągle jest przed nami w krajowym rankingu UEFA, ale zbliżyliśmy się do niej już na 0,125 punktu. Przede wszystkim z uwagi na fakt, że naszemu Lechowi Poznań udało się w końcu dostać do fazy grupowej Ligi Europy, a białoruskie drużyny odpadły szybciej. Mistrz Białorusi, Dinamo Brześć, dotarł co prawda w eliminacjach do Ligi Mistrzów dalej niż Legia Warszawa, bo do III rundy, ale w fazie play-off LE musiał uznać już wyższość Łudogorca Razgrad. Pozostałe ekipy z Białorusi odpadły natomiast już w swoich pierwszych meczach – Szachtior Soligorsk w zdumiewający sposób nie uporał się z mołdawskim FC Sfintul Gheorghe Suruceni, Dinamo Mińsk, jak dobrze pamiętamy, uległo Piastowi Gliwice, a BATE Borysów startujące od II rundy zostało wyeliminowane od razu przez CSKA Sofia. Koniec końców do rankingu punktowała więc tylko drużyna z Brześcia, a to sprawiło, że większy współczynnik za obecny sezon od Białorusi ma nawet Gibraltar, Kosowo, Wyspy Owcze czy Irlandia Północna.
We wstępie przytaczaliśmy casus BATE, który sprawia, że na ligę białoruską patrzy się jak na lepsze rozgrywki od naszej Ekstraklasy, ale niechybnie zacznie się to zmieniać. Ekipa z Borysowa przeżywa bowiem kryzys, została znów zdetronizowana w poprzednim sezonie, tym razem przez Szachtiora Soligorsk. Trzecie miejsce zajęło zaś Torpedo Żodino, poza podium skończyło Dynamo Brześć, ale najprawdopodobniej zagra w europejskich pucharach, bo Puchar Białorusi zapewne trafi w ręce któregoś z zespołów będących w pierwszej trójce (aktualnie rozgrywane są ćwierćfinały).
Z drugiej strony, nie jest też tak, że na Białorusi, mimo że liga przeżywa kryzys, nie ma dobrych piłkarzy. Są, ale zamiast do Polski, trafiają do Rosji. Tak było w przypadku Ilii Szkuryna (CSKA Moskwa), Witala Lisakowicza (Lokomotiw Moskwa), Jurija Kawaljoua i Walerego Hramyki (Arsenał Tuła), Aliaksandra Paulawca (FK Rostów) czy Ołeksandra Nojoka i Joela Famayeha (FK Orenburg). Przyczyny takiego stanu rzeczy są oczywiste - chodzi o kasę i poziom sportowy. Klubom Ekstraklasy pozostaje więc wybierać w tym, co zostawią bogatsi, a to przeważnie kończy się transferem pokroju Maycona, Jahora Zubowicza czy innego Aliaksandra Sazankoua. Na drugim biegunie możemy umieścić Iwana Majewskiego i Siergieja Kriwca. Do tych transferów trudno się przyczepić, a to pokazuje, że jednak się da.
Ten regres Wyszejszajej Lihi widać też w zarobkach. Nie ma przypadku, że ostatnio zawodnicy wolą kontynuować swoją karierę nawet na Łotwie. Podczas gdy jeszcze dwa-trzy lata temu w takim BATE Borysów można było liczyć na gaże rzędu 20 tysięcy dolarów, teraz maksimum to już 15 tysięcy dolarów. A że Anatolij Kapski płaci najwięcej, to już w takim Szachtiorze gwiazdorskie pobory to około 10-12 tysięcy dolarów. Dysproporcja pomiędzy najbogatszymi a najbiedniejszymi jest jednak ogromna, bo kluby z dołu tabeli, jak Sławija Mozyrz czy FK Haradzieja oferują pensje w wysokości maksymalnie 500 dolarów za miesiąc. Ogółem przeciętne zarobki w lidze wynoszą około 4-5 tysięcy dolarów. Gołym okiem widać więc, że nasze kluby są w stanie oferować bardzo konkurencyjne wynagrodzenie i wcale nie muszą proponować dodatkowo owocowych czwartków, by skusić na przenosiny do Polski tamtejszych zawodników.
Zresztą trzech zawodników z ligi białoruskiej z zadatkami na fajną karierę trafiło już do Ekstraklasy minionej zimy. Mowa oczywiście o Jasurbeku Yaxshiboevie, który formalnie przyszedł do Legii z Pachtakora Taszkent, ale ostatni sezon spędził w Energetiku-BGU Mińsk i Szachtiorze Soligorsk, oraz o Bojanie Nasticiu i Godfrey’u Stephenie, którzy z BATE Borysów oraz Isłacza Mińsk przenieśli się do Jagiellonii. Cała trójka na razie nie zaistniała w Ekstraklasie, ale bez wątpienia ma na to papiery. Siergiej Kriwiec z kolei wolał zamienić Dinamo Brześć na drugoligowe rezerwy Lecha Poznań, choć pewnie dałby radę jeszcze i na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce. Wytypowaliśmy pięć kolejnych nazwisk, które mogą podążyć ich drogą i są w stanie wzmocnić nasze kluby. Z uwagi jednak na fakt, że po zimowym okienku liga została wydrenowana z największych gwiazd, poszukaliśmy mniej oczywistych zawodników, ale takich z dużym potencjałem. Jak zwykle założyliśmy, że górna granica wieku wynosi 30 lat.
***
Wprawdzie z zawodników, którzy jeszcze zostali w Wyszejszajej Lidze najciekawiej wygląda Pawieł Sawickij, ale nie ma żadnego przypadku w tym, że wolał przejść do Ruchu Brześć niż za granicę. Z uwagi na fakt, że Aleksandr Zajcew przeniósł wszystkich najlepszych zawodników z Dynama do Ruchu, to Sawickij ma stworzone warunki cieplarniane i wątpliwe jest, by do przeprowadzki skusiły go nawet oferty z Rosji.
Sawickiego więc odpuszczamy i w pierwszej kolejności wskażemy bardzo perspektywicznego 22-letniego Davida Tweha (na zdjęciu głównym), który na Białorusi w niecałe dwa lata zaliczył już trzy kluby. Za każdym razem jednak zmienia zespół na lepszy, obecnie gra w Ruchu z Sawickim, ale on akurat jest na tyle ambitny, że chętnie skusiłby się propozycję z ciekawszych rozgrywek. Pozornie ta kandydatura może zaskakiwać, bo statystyki trzykrotnego reprezentanta Liberii póki co nie rzucają na kolana, ale mówi się, że zaczyna obecnie ostatni swój sezon na Białorusi, gdyż wzbudza już zainteresowanie w lepszych ligach. - Tweh najczęściej gra jako ofensywny pomocnik, wyróżnia się techniką, przeglądem pola i dynamiką. Bardzo przyjemnie się go ogląda – mówi w rozmowie z nami Karol Bochenek, który na co dzień śledzi białoruską ligę. Liberyjczyk umowę ma tylko do końca tego roku, więc możliwe, że już latem będzie do wyjęcia za niewielkie pieniądze.
***
Inny zawodnik Ruchu, na którego warto zwrócić uwagę, to Gaby Kiki. - Bardzo silny środkowy obrońca, który na Białorusi wyrobił sobie solidną markę. Kameruńczyk byłby wzmocnieniem „na już” dla większości ekstraklasowych ekip – przekonuje Bochenek. W rzeczy samej Kiki mierzy aż 194 cm wzrostu i nie należą do najprzyjemniejszych rzeczy pojedynki powietrzne z nim. 26-latek potrafi korzystać z dobrej gry głową także pod polem karnym przeciwnika, w poprzednim sezonie strzelił w ten sposób trzy gole. To bez wątpienia jeden z najlepszych stoperów w lidze białoruskiej. I także jego kontrakt wygasa z końcem roku.
***
Zdaniem wielu ekspertów najlepszym lewym obrońcą ligi białoruskiej w poprzednim sezonie był nie wyżej wspomniany Nastić, a Nikola Antić z Szachtiora Soligorsk. - Serb imponuje zdecydowaniem, przebojowością i świetną lewą nogą – potrafi nią precyzyjnie dograć czy bardzo mocno przymierzyć z rzutu wolnego – mówi nasz rozmówca, śledzący rozgrywki na Białorusi. Serb wybierany był nawet zawodnikiem miesiąca w lidze. Wprawdzie Antić zanotował jedną asystę mniej od obecnego zawodnika „Jagi”, ale za to strzelił aż trzy gole więcej. To o tyle ciekawe, że wcześniej w lidze serbskiej praktycznie nie miał liczb, ale wszyscy są zgodni, że w Szachtiorze znacznie się rozwinął. To najwyżej wyceniany przez Transfermarkt (1,4 miliona euro) zawodnik w tym zestawieniu i zapewne byłby też najdroższy, bo jego umowa w Soligorsku jest ważna jeszcze przez blisko dwa lata.
***
Z Szachtiora wyróżnić można jeszcze Juliusa Szoke. W oczy w pierwszej kolejności rzuca się duża liczba żółtych kartek, jakie otrzymuje, ale ta statystyka nie mówi całej prawdy o Słowaku. - To klasyczny defensywny pomocnik, który lepiej przerywa niż kreuje, jednak kiedy trzeba, to potrafi być użyteczny w ofensywie. Imponujących liczb nie ma co się po nim spodziewać, ale równy, stabilny poziom i solidność we wszystkich elementach gry też są przecież w cenie – tłumaczy Karol Bochenek. Szoke to zawodnik sprawdzony nie tylko na Białorusi, ale również w ojczyźnie i w Kazachstanie. Póki co nie otrzymał jeszcze powołania do pierwszej reprezentacji Słowacji, ale jest w kręgu zainteresowań Stefana Tarkovicia. Z Szachtiorem wygrał już wszystko, co było do zdobycia w kraju: jest dwukrotnym mistrzem oraz zdobywcą pucharu i superpucharu. Po obecnym sezonie, a może już latem, prawdopodobnie będzie chciał odejść.
***
Na koniec: Iwan Bachar. 22-letni Białorusin ma na koncie już aż 110 meczów w lidze białoruskiej, w których strzelił 21 goli. Jak na ofensywnego zawodnika – Bachar grywał i w ataku, i na środku pomocy, i na obu skrzydłach – to niczego sobie wynik. - Zawodnik Dynama Mińsk od kilku lat uchodzi za przyszłość białoruskiej piłki, coraz więcej znaczy też w reprezentacji. Istnieje duża szansa, że poradzi sobie w lepszej lidze – twierdzi nasz ekspert od białoruskich rozgrywek. Bachar w kadrze Białorusi zagrał już 10 razy, ostatnio jest powoływany regularnie, w towarzyskim meczu przeciwko Rumunii udało mu się strzelić premierowego gola. Podobno ma też poukładane wszystko w głowie, więc nie ma większej obawy, że w naszej lidze poszedłby drogą Sawickiego.
***
Spokojnie dalibyśmy radę wymienić jeszcze kilku zawodników, na których warto zwrócić uwagę, ale z założenia ograniczyliśmy się do pięciu naszym zdaniem najciekawszych. Na pewno na radarze należy mieć również Jewgienija Jablonskiego, Romana Juzepczuka, Abdoulaye Diallo, Kiryła Peczenina, Shakhboza Umarova czy Aleksieja Nosko. Ogółem dla polskich klubów liga białoruska to dobry rejon do poszukiwań, bo ryzyko wpadki transferowej nie jest wysokie ze względów kulturowych i poziomu gry, który jest dosyć zbliżony do naszej Ekstraklasy. Zimą tego roku Białoruś weszła do trendów i spodziewamy się, że na dłużej w nich zagości.
***
Współpraca Karol Bochenek