Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Adam Starszyński / PressFocus

Dymisje na górze, zmiana struktury i Grzegorz Lech prezesem. Gorący okres w Stomilu

Autor: Maciej Golec
2020-09-22 15:29:55

Wieczne problemy – a to ze stadionem, a to z długami, które prawie zatopiły klub, przez co władze w pewnym momencie zbierały pieniądze wśród kibiców na jego uratowanie. Do tego kryzysy sportowe i balansowanie na krawędzi utrzymania w I lidze. Stomil Olsztyn to w pewnym sensie bardzo intrygujące przedsięwzięcie, nudy nie idzie tam uświadczyć. Tym razem szerokim echem odbiła się sprawa holenderskiego skautingu i oszałamiających transferów.

Rzecz jasna w cudzysłowie. Jeśli w Stomilu dzieje się coś głośnego, to możemy na 90% stwierdzić, że jest to smutne, dziwne albo patologiczne. Albo ma w sobie coś z każdego po trochu, tak jak sprawa, od której w Olsztynie szumi od niedzieli. A wszystko za sprawą artykułu napisanego przez kibiców na stronie stomil.olsztyn.pl na temat polityki transferowej klubu. Choć mamy wątpliwości, czy słowo „polityka” jest tu odpowiednie, bo może uwłaszczać innym klubom, które do swojej pracy faktycznie podchodzą profesjonalnie.

Profesjonalne bynajmniej nie jest sprowadzanie zawodników na podstawie znajomości i wzajemnych układów. Tak bowiem rozumiemy wydźwięk artykułu – Sylwester Czereszewski, który do wczoraj pełnił funkcję dyrektora sportowego Stomilu, dzięki swojej szkółce Czereś Sport i współpracownikowi mającemu biznes w Holandii, sprowadzał do klubu totalnych anonimów i amatorów bez kompletnie żadnej weryfikacji ich umiejętności. Wszystkie podejrzane transfery – z Holandii, Kosowa – mają ze sobą jakieś punkty styczne, które prowadzą albo do FC Aalsmeer w Holandii (7. liga holenderska, klub wspierany przez Patryka Mazana, wspomnianego wspólnika Czereszewskiego) albo do kilku agencji menadżerskich czy amatorskich klubów, w których dani zawodnicy grali razem. Oddzielnym wątkiem są natomiast też niejasne transfery łotewskich piłkarzy.

Szczerze mówiąc, nawet najbardziej zręczny PR-owiec miałby trudności z wmówieniem opinii publicznej, że transfer z piątego poziomu amatorskiego w Holandii na zaplecze polskiej Ekstraklasy jest:

a) Efektem długotrwałych analiz i obserwacji,
b) Czymś zupełnie normalnym i powszechnie praktykowanym w świecie piłki,
c) Uzasadniony poziomem sportowym tegoż zawodnika
d) Pozbawiony podejrzanych wątków

A już gdy takie transfery można liczyć na palcach obu rąk i do tego obserwować, jak kolejni anonimowi piłkarze, których imienia i nazwiska nie zna nawet trener, przychodzą na testy po czym są odprawiani z kwitkiem, to wszelkie wątpliwości się rozmywają. Kto uwierzy, że szkółka pana Czereszewskiego (zarejestrowana trzy tygodnie przed objęciem przez niego funkcji dyrektora sportowego) jest najnowocześniejsza w Europie Wschodniej i że jej piłkarze w przyszłości będą mogli przenieść się do najlepszych klubów Europy Zachodniej, skoro, jak czytamy na stronie stomil.olsztyn.pl, obecnie po 7 kolejkach w juniorach młodszych i trampkarzach mają nieprawdopodobnie genialny bilans w okolicach 40 goli na minusie? Chyba tylko ci, co wierzą w Świętego Mikołaja

 

 

W tym miejscu chcemy docenić właściciela Michała Brańskiego, który nie zamiatał sprawy pod dywan i nie gimnastykował się w tłumaczeniu swoich podwładnych. Następnego dnia o 15:00 (czyli ok. 20 godzin po publikacji artykułu) zebrała się Rada Nadzorcza i odwołała prezesa Wojciecha Kowalewskiego i Sylwestra Czereszewskiego. I o ile Samuel Szczygielski z ETOTO poinformował w programie Weszłopolscy na Kanale Sportowym, że dymisja tego pierwszego była pewna już po meczu z Widzewem, to mamy dziwną pewność, że gwoździem do trumny dyrektora sportowego był właśnie wspominany tekst. Nawet pomimo tego, że na łamach portalu Weszło stanowczo temu zaprzeczał zasłaniając sie słabymi wynikami sportowymi. Jednak po przeczytaniu całości musicie nam wybaczyć, ale nie potrafimy traktować poważnie człowieka, który opowiada takie bzdety, jak te poniżej:

- Z Caroliną zaryzykowaliśmy, wzięliśmy go bez testów, ale spodobał nam się styl poruszania się. Za trenera Zajączkowskiego nie grał, bo trener twierdził, że ma nadwagę. Myślę, że on ma tak nabite pośladki, że niektóry nie mają takich ud, więc u niego to naturalne - powiedział Czereszewski.

Pozwolicie, że zostawimy to bez komentarza. Sami wyciągnijcie wnioski. 

Idąc dalej - nowym prezesem został Grzegorz Lech, grająca legenda klubu. 37-latek poinformował dzisiaj o zakończeniu kariery piłkarskiej, więc o łączeniu obu funkcji nie ma już żadnej dyskusji. Sporo będzie miał w tym względzie do naprawy, bo Stomil zaliczył turbo falstart, po 4 meczach w I lidze nie ma ani jednego punktu i ani jednej bramki. Choć w sumie trudno się dziwić, skoro w ataku występuje Nikita Kovalonokos, czyli jeden z piłkarzy egzotycznego zaciągu i mocny kandydat do najgorszego snajpera ostatniej dekady w polskich ligach. Rany, jego wstęp przeciwko Widzewowi to była obraza dla zawodu piłkarza i instruktaż pt. "Czego nie robić będąc napastnikiem". 

Co może już nie niepokojące, bo Czereszewski pożegnał się z klubem, ale zastanawiające, że właściciel zapowiada kolejne wzmocnienia:

- Nie można zaprzeczać – zaliczyliśmy falstart sportowy. Dlatego przez następne dwa tygodnie będziemy pracować nad wzmocnieniami. Chciałbym jednak wyraźnie zaznaczyć, że liczymy na każdego zawodnika i każdemu damy taką samą szansę. Bo dziś potrzebujemy wszystkich – pisze w oświadczeniu przewodniczący Rady Nadzorczej Michał Brański.

Przypominamy tylko: na 3 ostatnie okienka składa się aż 35 nowych zawodników w Stomilu, więc z przetasowaniami kadrowymi mamy do czynienia w zasadzie co pół roku. Nie mówimy, że zmiany nie są konieczne, bo wyniki wskazują zupełnie co innego, ale trudno w takiej sytuacji oczekiwać stabilizacji. Jedno jest pewne – trener Adam Majewski będzie miał przed sobą dużo pracy, by wyselekcjonować przyzwoitą kadrę i uratować Stomil przed spadkiem, który kolejny raz staje się realną i uzasadnioną perspektywą. A Grzegorz Lech? Mimo że nie będzie osamotniony, bo struktura klubu się zmienia (zlikwidowano stanowisko dyrektora sportowego) i będzie on otoczony profesjonalistami, to nauka prowadzenia klubu na żywym organizmie jest co najmniej ryzykowna. Choć z pewnością to dużo lepsze rozwiązanie niż wyniszczanie zespołu od środka amatorskimi i nieodpowiedzialnymi decyzjami. 

Oby od teraz było ich jak najmniej. 


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się