Thursday, 7 July 2016, 7:10:14 pm


Autor zdjęcia: Własne

Nikt nie reaguje w sprawie Michniewicza. Pomyłki Zbigniewa Bońka. Dziekanowski: Nie da się być twórcą i tworzywem

Autor: zebrał Maciej Golec
2021-02-01 08:20:20

W poniedziałkowej prasie dominują pomeczówki z Ekstraklasy. Poza tym, najbardziej grzany jest temat dymisji Michała Probierza. W "Przeglądzie Sportowym znajdziemy natomiast spory tekst o Zbigniewie Bońku i jego nietrafionych ocenach i pomyłkach.

„PRZEGLĄD SPORTOWY”

„Pan Michał mówi „pas””

Jako trener zaczynał w krzywym budynku klubowym, gdzie było tak nierówno, że położone piłki turlały się z jednej części na drugą, niższą stronę. Od lat Probierz najgłośniej domagał się zmian w polskiej piłce, a pogoń za Europą proponował rozpocząć od poprawy warunków treningowych. I teraz, kiedy w Cracovii dostał wszystko, czego się dopominał, a w nowoczesnym ośrodku treningowym nie zdążyła wyschnąć farba, zrezygnował. W Cracovii nie zostawia spalonej ziemi, ale analizując skład drużyny – wyjałowioną już tak. Patrząc już tylko na Probierza, trzeba brać pod uwagę, że nie zobaczymy już przy ławce jego charakterystycznej sylwetki świecącej łysiną, gestykulującej i pokrzykującej. Sam lubi cytować ulubioną fraszkę Stanisława Jerzego Leca, że „wszystko przemija, nawet najdłuższa żmija”

Jednak wcale nie jest przesądzone, że misja Probierza w Cracovii przeminęła. W klubie trwa przeciąganie liny, a przyszłość trenera przy Kałuży dopiero się wyjaśni.

***

„Borek: Zwątpienie i przesilenie”

W sobotę przy okazji ProbierzGate przypomniała się niedawna decyzja prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, który zwalniając selekcjonera Jerzego Brzęczka, też bardziej zaskoczył terminem niż samą decyzją. Ale na takie kroki nie ma nigdy dobrego czasu. I zawszy ktoś cierpi. 

Dlaczego napisałem, że termin dymisji Probierza jest absurdalny tylko teoretycznie? W tej całej dyskusji o wielkim biznesie, kasie, piłkarzach, braku wyników zapominamy o jednostce. O człowieku, który czuje, wątpi, myśli, którego zżera od środka, a na końcu traci kompletnie motywację i radość pracy. Probierz to właśnie na konferencji powiedział, ubierając w odpowiednie słowa, ale większość nie chce go słuchać. Ma swoje teorie i wie lepiej. Niewielu rozumie, że to jest bolesna podróż Michała do wnętrza samego siebie. To poczucie zniechęcenia, braku motywacji, dojście do ściany. I terminu wejścia w taki stan nie da się zaplanować. Czasami dzieje się to nieoczekiwanie, błyskawicznie, z dnia na dzień. Coś, co na zewnątrz pełne jest uśmiechu, radości i mentalnej siły, wewnątrz wygląda zupełnie inaczej. To dotyczy wielu zawodów na świeczniku, poddanych każdego dnia, często brutalnej ocenie odbiorców.

Więcej TUTAJ

***

„Na razie bez żadnej reakcji”

Zespół Medyczny PZPN i Komisja Ligi nie zareagowały na nasz tekst o nieprawidłowościach, jakich miała dopuścić się Legia na obozie przygotowawczym w Zjednoczonych Emiratach Arabskich (w dniach 6–22 stycznia). Przypomnijmy, że z relacji świadków dowiedzieliśmy się m.in. o tym, że trener Czesław Michniewicz, mając objawy typowe dla zakażenia koronawirusem (dreszcze, kaszel), nie stosował maseczek i łamał w ten sposób reżim sanitarny. Ponadto dłużej w Dubaju zostać musiał obrońca Mateusz Wieteska, który miał w ZEA przejść COVID-19. Stołeczny klub podczas pobytu na Bliskim Wschodzie miał też zaprzestać wysyłania raportów o stanie zdrowia zawodników i pracowników klubu do Zespołu Medycznego PZPN.

Więcej TUTAJ

***

„Bugajski: Człowiek z kamienia, czyli gen zwycięzcy”

Adrian Benedyczak w ekstraklasie zagrał już pół roku przed 18. urodzinami, a teraz zaczyna dawać Pogoni Szczecin konkretną korzyść. Warunkami fizycznymi i aktywnością w polu karnym przypomina Bartosza Białka, który choć jest od niego rok młodszy, został sprzedany za 5 milionów euro i już strzela gole w 1. Bundeslidze. 

Czas dla młodych polskich piłkarzy przyspiesza, teraz wyjeżdżają z kraju – za grube pieniądze – jako nastolatki. Nie trzeba odwoływać się nawet do przykładu Białka, ale do bliższego Benedyczakowi Sebastiana Walukiewicza. Jego rówieśnik z Pogoni już od półtora roku gra w Cagliari, kosztował 4 miliony euro. Oczywiście nie każdy może pójść tak spektakularną i selektywną ścieżką. Benedyczakowi jednak jeszcze nic nie uciekło. W piątkowym meczu z Rakowem (1:0) strzelił pięknego gola, mógł jeszcze jednego, ale trafi ł w słupek. Nie brylował na boisku od pierwszej do ostatniej minuty, czasami znikał z pola widzenia, a jednak w ostatecznym bilansie zapisujemy mu twarde liczby, które w meczu z wiceliderem zrobiły różnicę na wagę trzech punktów.

Więcej TUTAJ

***

„Kat się śmiał, Stal płakała”

Finisz rozgrywek w 1996 roku toczył się w atmosferze skandalu. W polskim prawie nie było jeszcze zapisu o ściganiu korupcji w sporcie, więc choć zdarzały się kolejki cudów, ludzie ustawiający mecze uciekali od odpowiedzialności, stosując cyniczną zasadę sprowadzającą się do powszechnego wówczas powiedzonka „no ale nikt nikogo za rękę nie złapał”. Wtedy w poczuciu bezkarności toczył się niezapomniany mecz GKS Bełchatów z Pogonią Szczecin (2:1), który Portowców spychał do ówczesnej II ligi. Z elity wylatywała też Stal, co było już przesądzone wcześniej, lecz Śląsk chcąc uniknąć obecności w gronie czterech spadkowiczów (ekstraklasa liczyła wówczas 18 drużyn), drużynę z Mielca musiał pokonać. Kudyba był doświadczonym 35-letnim napastnikiem, mistrzem Polski w barwach Zagłębia Lubin i zdobywcą 35 bramek na ekstraklasowych boiskach. Ze Śląskiem w 1995 roku awansował na najwyższy szczebel rozgrywek, a sezon wcześniej był królem strzelców na jego zapleczu z aż 28 golami. Po awansie nie trafi ał już do siatki, zwykle siedział na ławce i nieregularnie wchodził do gry.

Więcej TUTAJ

***

„Konsekwentnie niekonsekwentny”

„Gdybyśmy mieli cztery miejsca, z których kwalifi kujemy się do europejskich pucharów, w tym dwa zespoły idące do Champions League i dwa do Ligi Europy, a cztery drużyny by spadały, to moglibyśmy powiększyć ligę do 18 zespołów, bo i tak byłaby walka na śmierć i życie. Ale na dzisiaj propozycja powołania ekstraklasy 18-zespołowej jest dziwna, bo byłyby 34 kolejki, zamiast 37, a drużyn, które by o coś grały, byłoby zaledwie trzy na początku tabeli i cztery na końcu. A reszta o co by grała? Po co kibice mieliby przychodzić na ich mecze?” „Gazeta Krakowska”, kwiecień 2013.

Minęło siedem lat. Z polską piłką klubową jest gorzej niż lepiej, nie mamy dwóch drużyn w Lidze Europy, tym bardziej w Lidze Mistrzów, a ekstraklasa jednak będzie 18-zespołowa. Prezes w rozmowie z naszą gazetą argumentował: „Według raportu UEFA jesteśmy krajem najbardziej rozbudowującym infrastrukturę piłkarską i 18-zespołowa liga wydaje się normalnym, stabilnym pomysłem. Kluby powinno być stać na myślenie w szerszej perspektywie niż tylko do następnej kolejki”.

Mówi się, że tylko krowa nie zmienia zdania, ale i prezes lubi zastosować inną optykę. Tak też było z reformą ESA37 i dzieleniem punktów, którą przed jej wprowadzeniem w 2013 roku zachwalał: „Uważam, że na pewno ta reforma nie może dać gorszych rezultatów niż obecne rozgrywki, bo będzie wymuszać granie w każdym meczu na sto procent. Dodatkowe mecze są po to, by zmniejszyć różnicę do mocniejszych lig, żeby piłkarze byli lepiej przygotowani fizycznie, żeby więcej walczyli. Podział punktów po pierwszej fazie będzie wymuszał wygrywanie w każdym meczu, bo będą zabierane punkty”.

***

„Wrócił koszmar Bielika”

Nie wyglądało to dobrze, ale nie mam pełnej informacji na temat tej kontuzji. W najbliższych dniach, po badaniach, będziemy wiedzieć więcej – skomentował zdarzenie z udziałem Krystiana Bielika trener Derby County Wayne Rooney. 

Na razie możemy więc opierać się tylko na tym, co było widać na boisku. W 35. minucie spotkania z Bristol City (1:0) 23-letni pomocnik starł się z rywalem przy linii bocznej. Pozornie nic szczególnego, kontakt między zawodnikami, jakich wiele podczas meczu. Ale jego skutki okazały się fatalne – Polak upadł na murawę, krzycząc i trzymając się za prawą nogę. Po chwili zaopiekowały się nim służby medyczne i zawodnik Baranów został zniesiony na noszach. Bielik wyglądał na załamanego, tak jakby czuł, że stało się coś bardzo poważnego. „Niestety złe wieści z Anglii... Kolejna kontuzja Krystiana Bielika... Oby to nie było zerwanie wiązadeł… Tak mi szkoda Krystiana... Trzymam kciuki” – napisał na Twitterze Zbigniew Boniek, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej.

***

„Dziekanowski: Nie da się być zarazem twórcą i tworzywem”

Ze słów Michała Probierza wynika, że się po prostu swoją pracą zmęczył i wypalił, zaszedł w ślepy zaułek i nie potrafi ł już racjonalnie patrzeć na to, co się dzieje w drużynie. To przypomina trochę sytuację Jerzego Brzęczka, któremu wydawało się, że walczy przeciwko całemu światu, a ten okrutny świat go nienawidzi. Różnica jest taka, że Probierz stwierdził, że rzuca to wszystko sam, zaś za Brzęczka ktoś musiał podjąć taką decyzję. Jeśli wypalenie było głównym powodem odejścia Probierza, może za to obwiniać tylko siebie – chciał być alfą i omegą klubu, czyli wiceprezesem doglądającym wszystkiego i jednocześnie zakładać dres i pracować jako trener. Nic dziwnego, że trudno było mu tę decyzję skonsultować z bezpośrednim przełożonym, skoro był jednocześnie „twórcą i tworzywem”. A jak wiadomo od dawna, jednym i drugim być się nie da jednocześnie. Trochę wygląda to tak, że prężył i chwalił się muskułami, tymczasem okazało się, że pod ubraniem to nie są muskuły, tylko ktoś napchał waty.

Więcej TUTAJ

***

„Dudek: Czekam na odważną decyzję Sousy”

To, że Sousa pracował w klubach krótko, ale osiągał w nich sukcesy, powinniśmy traktować bardziej jako atut. Widać, że ten trener nie potrzebuje kilku lat, żeby osiągnąć z daną drużyną dobre wyniki. Potrafi w krótkim czasie przekonać zespół do swojej wizji oraz wydobyć z niego maksimum potencjału, co jest potrzebne w przypadku naszej kadry. Wraz z upływem czasu może być mu trudniej, bo na początku zawodnicy żyją euforią, są skoncentrowani, ciekawi nowej pracy i pozytywnie nastawieni. Czasami jest tak, że w drugim czy trzecim sezonie piłkarze widzą, że trener nie potrafi dać im odpowiedniego impulsu, wkrada się rutyna i wypalenie współpracą. Zawodnicy potrzebują nowych bodźców i mało który trener potrafi ich na nowo zmotywować. Dlatego wielu szkoleniowców preferuje wprowadzenie kilku nowych nazwisk co jakiś czas, aby dodać drużynie nowej energii. Sousa pewnie nie zrezygnuje z Roberta Lewandowskiego, ale żeby pokazać innym zawodnikom, że w kadrze nie ma świętych krów, będzie musiał podjąć jakąś niepopularną decyzję. Wówczas opinia publiczna i reszta graczy może poczuć szacunek do takiej osoby, bo miała odwagę podjąć trudną decyzję. Najgorszy jest strach i uleganie presji. Na końcu oczywiście najważniejsze są wyniki, ale często potrzebne są spektakularne decyzje. Czekam na to, czym zaskoczy nas trener Sousa.

Więcej TUTAJ

***

W "Sporcie" praktycznie same pomeczówki, więc podrzucamy wam nasze teksty z weekendu:

„Co robili Miedziowi przez cały styczeń? Bo na pewno nie pracowali nad dobrym wejściem w rundę… Zagłębie 0:2 Wisła Płock”

„Benedyczak wysyła fotel lidera (na razie) do Szczecina. Co na to Legia? Raków 0:1 Pogoń”

„Cenna wygrana beniaminka z dymisją Probierza w tle. Warta 1:0 Cracovia”

„Bezmyślność Kałuzińskiego nie powodem, ale obrazem tragicznej gry gdańszczan. Lechia 0:2 Jagiellonia”

„Kolejorz miał gonić czołówkę, a wyprzedza go już nawet Wisła Płock... Górnik 1:1 Lech”

„Widowisko i pośmiewisko zarazem. Wisła Kraków 3:4 Piast”

„Warszawianie myślami wciąż w Dubaju, a Górale jeszcze nie składają broni. Podbeskidzie 1:0 Legia”


KOMENTARZE

Stwórz konto



Zaloguj się na swoje konto




Nie masz konta? Zarejestruj się